Nie ma co ukrywać, że imprezy, alkohol, używki są nieodłączną częścią piłki nożnej. Nawet najwięksi wirtuozi futbolu mieli problemy, aby nie ulec pokusom wielkiego świata. Zwłaszcza Brazylijczycy bardzo często nie są w stanie się opanować. Jednym z takich piłkarzy był Cicinho, którego przytłoczyła gra dla Realu Madryt, a sprawę często załatwiał alkohol. I to w wielkiej ilości.

Nazwiska sportowców, którzy nie poradzili sobie z presją i sodówką, przychodzącą po dużym sukcesie można recytować bez końca. Pojawiają się wtedy „źli doradcy”, którzy sprowadzają na manowce. U Cicinho był to alkohol. Przyznał się do tego otwarcie w felietonie na łamach brazylijskiej prasy. Kilka cytatów mrozi krew w żyłach, ale też pokazuje, że największym rywalem w karierze Cicinho był właśnie alkohol.

– Nie potrafię wypić jednego czy dwóch drinków. Muszę pić, aż spadnę na ziemię. Usłyszałem, że jeśli będę tak żył, to umrę.

– Pić zacząłem w wieku 13 lat, kiedy przeszedłem do Botafogo. Mówiono mi, że piwo jest czymś dobrym, więc piłem. Z pierwszym łykiem już nie przestałem do 30 roku życia. Prawie 20 lat picia. Zaczęło się od piwa, bo nie miałem pieniędzy na nic innego. Potem jednak piłem już wszystko. Do tego paliłem. Niby tylko podczas picia, ale piłem… cały dzień. Wypijałem każdego dnia mniej więcej 10 piw.

noblebet

„Widziałem Jezusa”

W swojej „spowiedzi” opowiada między innymi o tym jak zobaczył Jezusa. Nie była do tego potrzebna żadna pielgrzymka, a po prostu duża dawka alkoholu. Po wypiciu 14 drinków i 18 piw, jak twierdzi, spotkał się z Jezusem. Nienawidził bólu podczas wykonywania tatuaży, więc pił, aby go nie czuć. Tatuaże miały sprawić, że poczuje wewnętrzny spokój. Teraz sam przyznaje, że wygląda przerażająco.

– „Dziś wyobrażam siebie w wieku 60 lat, jak jem ciastka i cały jestem pokryty tatuażami. To tylko rozrzedza krew i nikogo nie wyleczy z depresji”.

Transfer do Realu miał być dla niego skokiem do piłki na najwyższym poziomie, a okazał się początkiem końca jego kariery. W Madrycie zarabiał zdecydowanie więcej niż w Brazylii. Na dodatek takie osobowości jak David Beckham, Raul czy Ronaldo w szatni działają na wyobraźnie. To właśnie z tym pierwszym Cicinho wybrał się na zakupy. Kupił parę części garderoby, ale myślał, że zapłaci około 2 500 euro. Okazało się, że przy kasie było trzeba dołożyć jeszcze jedno zero do przewidywanej kwoty. A to wszystko, jak twierdzi, aby pokazać, że jest królem życia. Rzeczy oddać już nie mógł, bo Beckham by się o wszystkim dowiedział.

Embed from Getty Images

Metamorfoza Cicinho

Dzisiaj Cicinho ma już 41 lat na karku. Zmienił tryb życia, choć w piłkę profesjonalnie nie gra już pięć lat. Z pewnością z kariery nie wyciągnął maksa. Swego czasu był nawet etatowym prawym obrońcą „Królewskich”, a został jedynie wspomnieniem zawodnika, którego było stać na zdecydowanie więcej. Swoją najważniejszą walkę w życiu jednak wygrał. Dzięki swojej żonie, a zarazem siostrze Sergio Ramosa pokonał nałóg i przeszedł drastyczną metamorfozę. Alkoholu nie miał w ustach już od ośmiu lat, a siłę do życia daje mu Bóg. Ciekawe jakby skończyła się ta historia, gdyby Cicinho trochę wcześniej dał sobie pomóc.

– Z problemów alkoholowych zacząłem się zbierać, gdy poznałem moją żonę. Ona zmotywowała mnie do tego, bym określił, jakie są moje priorytety. Zachęcała mnie, bym powierzył się Bogu.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Cicinho (@cicinho)

– „Od ośmiu lat nie piję i nie palę. Nie zdradzam żony, żyję tak, jak Bóg przykazał. Mam nadzieję, że mój przykład będzie stanowił przestrogę dla wielu piłkarzy zarówno z Brazylii, jak i całego świata, by zeszli ze złej ścieżki i zaczęli podążać tą właściwą”.

Luis Figo nie chciał do Realu? Kulisy transferu z Barcelony