Pamiętacie Pierre’a van Hooijdonka? Holender znany z atomowego uderzenia z rzutu wolnego. Nastrzelał mnóstwo bramek, szczególnie dla Feyenoordu. Czas leci. Pierre dziś ma już 51 lat i jest asystentem trenera w holenderskiej kadrze do lat 21. Piłka nie znosi jednak pustki. Na jego miejsce wkracza syn – Sydney – który właśnie podpisał kontrakt z włoską Bologną. 

Ma dopiero 21 lat, ale na zapleczu Eredivisie, w barwach NAC Breda, pokazał, że potrafi trafiać do siatki. Środkowy napastnik – podobnie jak w przeszłości ojciec – poprzedni sezon zakończył z piętnastoma trafieniami, będąc najlepszym strzelcem zespołu.

Co ciekawe, w większości meczów nie wychodził w wyjściowym składzie. Właśnie brak zaufania był głównym powodem decyzji o wyjeździe z Holandii. NAC Breda, której jest wychowankiem, ostatecznie nie zarobi na nim nawet centa. Odszedł jako wolny zawodnik.

– Wiele się działo. Zgłosiło się do mnie wiele klubów, które oferowały większe pieniądze, ale to nie one są dla mnie motywacją. Naprawdę chciałem trafić do Bolonii. Dla mnie to transfer marzeń – powiedział tuż po podpisaniu kontraktu. 

Może nie są jak dwie krople wody, ale jeśli rzucicie okiem na poniższego gola, co do więzów krwi nie będziecie mieć już żadnych wątpliwości…

Kiedy Pierre van Hooijdonk powiedział coś, za co znienawidzili go kibice jego klubu