– Zawsze, kiedy mam podjąć ważną życiową decyzję, słucham małego chłopca, który jest we mnie. A on uparcie krzyczał: Manchester United. Między mną a ludźmi z Arsenalu nie było złych uczuć. Po prostu, w pewnym sprawach się różniliśmy. Takie jest życie.
To z pewnością jego słowa, które odbiły się największym echem. Jaki jest Robin van Persie? Czy prywatnie rzeczywiście jest wyjątkowym chamem? Kto spuścił mu łomot i dlaczego siedział w więzieniu?
– Pewnego dnia, kiedy był jeszcze dzieckiem, mieliśmy zaćmienie księżyca. Wyrwałem go z łóżka w środku nocy. Stanęliśmy na moście i obserwowaliśmy, jak cień ziemi przesuwa się przez tarczę naszego satelity. „Tato, cały nasz świat jest piłką” – miał powiedzieć mały chłopiec, którego fakt ten kompletnie zafascynował.
Tym, że Van Persie wybrał piłkę, zaskoczył całe otoczenie. Wyłamał się. Jego ojciec – rzeźbiarz. Matka – projektantka biżuterii. Obie siostry również zostały artystkami. Jedynym w rodzinie, który miał bliższy kontakt z futbolem, był jego dziadek. Przez lata bramkarz klubów w niższych ligach. Ci, którzy podchodzą do tematu patetycznie, uznali, że Robin też pozostał twórcą i kreatorem. Różnica polegała na tym, że zamiast pracowni, miał szatnię, a zamiast największych galerii świata, największe stadiony.
Jedynym, który nie był zaskoczony takim obrotem spraw, był ojciec, który jeszcze przed jego narodzinami usłyszał przepowiednię jasnowidza.
„Twój syn będzie wielkim sportowcem, królem boisk i reprezentantem kraju.”
Mocno w to uwierzył. Ignorował występki małego Robina, który od początku głęboko w nosie miał szkołę i nauczycieli, a kolegów nierzadko traktował jak śmierdzące odpady. Tak, od zawsze miał chamskie usposobienie i od dziecka gnoił rówieśników, traktując ich z góry. Zaczęło się już w jego pierwszym klubie – Excelsiorze Rotterdam. Kiedy miał 16 lat, wyrzucono go z drużyny za wyśmiewanie się z – jego zdaniem – beznadziejnych umiejętności kolegów. W szkole było podobnie. Wypraszanie go z klasy w środku lekcji było niemal codziennością.
Kiedy miał kilkanaście lat, media okrzyknęły go nowym Cruyffem. Fakt ten sprawił, że jego ego rozrosło się do granic wytrzymałości, niemal rozrywając go od środka. Nawet końcówkę pierwszego etapu w Feyenoordzie – swoim ukochanym klubie – miał niesamowicie burzliwą. Nie dogadywał się z trenerem Beertem van Marvijkiem, który ostatecznie zesłał go do rezerw. Tam jednak spotkała go konkretna nauczka.
To był mecz młodzieżową drużyną Ajaksu – jednej z najbardziej wrogich do Feyenoordu ekip. Podczas meczu fani klubu z Amsterdamu wbiegli na boisko i z furią zaatakowali młodych piłkarzy.
– Musieliśmy uciekać, żeby nas nie pozabijali. W szatni nasi piłkarze szlochali z bólu, a mieliśmy maksymalnie po dwadzieścia lat. Mnie też pobili, ale na szczęście nie jakoś bardzo dotkliwie. To była jedna wielka panika i najgorsza z rzeczy, jakich kiedykolwiek doświadczyłem – wspominał.
Mówi się, że skończyłoby się znacznie gorzej, gdyby nie bohaterska szarża ówczesnego trenera rezerw Ajaksu – Marco van Bastena – który powstrzymał armię półgłówków od wyrządzenia większych szkód. Van Persiemu się udało. Mniej szczęścia miał jego kolega z zespołu – Jorge Acuna, który z ciężkimi obrażeniami głowy, szyi i żeber odjechał z boiska karetką na sygnale.
To był schyłek jego kariery w Feyenoordzie – przynajmniej na tym etapie. Trafił do Arsenalu, ale czy jakoś się zmienił? Nic z tych rzeczy. Kiedy podpisywał kontrakt, angielskie media wypominały mu krnąbrność i niedojrzałość, nazywając go „bad boyem”. Później, jak wszyscy wiemy, trafił jeszcze do Manchesteru United, ale Sir Alex Ferguson widział go u siebie znacznie wcześniej.
W 2001 roku, kiedy miał siedemnaście lat, w Rotterdamie zameldował się naczelny skaut Czerwonych Diabłów. Zrobił to tylko po to, by podejrzeć ten niewiarygodny talent, jakim nazywano Van Persiego. Jak brzmiało podsumowanie raportu? Dość przewidywalnie.
„Fantastyczny talent, ale kompletnie niedojrzały jako człowiek.”
Los chciał, że akurat podczas tamtego meczu Van Persie dał akurat upust frustracji i złapał durną czerwoną kartkę.
Początki w Arsenalu też były burzliwe. Łapał sporo kontuzji, które burzyły jego aklimatyzację. Do tego – klasycznie – zbierał głupie kartki i kłócił się z Arsene Wengerem. Kibice krytykowali jego zachowanie, a on frustrował się jeszcze bardziej. Ci, którzy widzieli w nim nowego Denisa Bergkampa – przynajmniej na początku – bardzo się rozczarowali. Arsenal nie był jednak klubem przypadkowym. Kibicował im od jedenastego roku życia. W sieci do dziś krąży zdjęcie Robina siedzącego na łóżku, na pościeli Feyenoordu, ale w klasycznej koszulce Kanonierów z logo JVC.
Jeszcze jedna historia, przez którą mógł złamać sobie nie tylko małżeństwo, ale i całą karierę. Czerwiec 2005. Van Persie zostaje aresztowany pod zarzutem gwałtu na byłej miss Holandii – Sandrze Krijgsman. Jak do tego doszło? Pewnego wieczoru ruszył na imprezę, gdzie poznał dziewczynę, którą następnie zgarnął do pokoju. Przyznał się do zdrady żony, ale zaprzeczył, jakoby kobieta robiła cokolwiek pod przymusem.
Znając środowisko piłkarskie, nie byłoby w tym niczego super nadzwyczajnego. Optykę zmienia jednak fakt, że Van Persie był wtedy zaledwie rok po ślubie, a w tym samym czasie jego żona smacznie spała… 200 metrów dalej. Ostatecznie – po dwóch tygodniach w areszcie – został wypuszczony, a kilka miesięcy później całkowicie oczyszczony z zarzutów.
Po Arsenalu i United, przyszedł czas na Turcję. W 2015 roku zrobił – jak to określali jego krytycy – pazerny skok na kasę, podpisując kontrakt z Fenerbahce. I rzeczywiście, patrząc na papiery, które wypłynęły przy okazji afery Football Leaks, wyjątkowo temu nie zaprzeczają. W Turcji, oprócz podstawowej pensji (4,9 miliona euro rocznie), Van Persie mógł liczyć na szereg dodatków, między innymi zasiłek opiekuńczy i tanie hotele. Ale to nie wszystko. Zasiłek mieszkaniowy – 60 tys. euro czy prywatny, ośmioosobowy SkyBox na stadionie Fenerbahce, dla rodziny i znajomych.
W 2015 roku, kiedy przenosił się do Turcji, jego majątek szacowano na 31 milionów euro. Po powrocie do Feyenoordu, na końcówkę kariery, kwota wzrosła do 47 milionów. Po zakończeniu kariery został ekspertem brytyjskiej stacji BT Sport.