Był czerwiec 1997 roku. Brazylia i Francja szykowały się do meczu towarzyskiego otwierającego turniej Le Tournoi. Była to ciekawa impreza, w której Francuzi chcieli sprawdzić swoją organizację na rok przed mistrzostwami świata. Do rywalizacji zaproszono jeszcze Anglię i Włochy, także obsada była zdecydowanie pierwszorzędna.
Na boiskach pojawili się Ronaldo, Romario, Cafu, Dunga, Leonardo, Djorkaeff, Thuram, Vieira, Zidane, Gascoigne, Ince, Scholes, Shearer, Beckham. Do tego Del Piero, Maldini, Vieri, Cannavaro, Nesta, Zola, Chiesa i wiele innych. Śmietanka ówczesnej piłki.
Cały ten turniej dziś wspomina się jednak wyłącznie z jednego powodu. Nie wiesz, kto go wygrał. Nie wiesz, kto został jego królem strzelców. Wiesz natomiast o kosmicznym golu Roberto Carlosa, który zapisał się w annałach jako najbardziej nieprawdopodobne trafienie z rzutu wolnego w historii futbolu.
– Nie mam pojęcia, jak to zrobiłem – wspominał po latach Roberto Carlos.
Wiedzieli natomiast fizycy, którzy zajęli się tym fascynującym – również z ich punktu widzenia – przypadkiem. Dlaczego piłka w ostatnim momencie skręciła do bramki Fabiena Bartheza? Nie będziemy się mądrzyć. Oddajmy głos tęgim umysłom.
„Opór powietrza spowalniał lot piłki, ale nadal trwał jej ruch obrotowy. To właśnie ogromna siła połączona z kopnięciem futbolówki we właściwym miejscu, sprawiła, że mogliśmy oglądać tak pięknego gola.” – analizowali francuscy fizycy na łamach „The Physics Journal.
Dla formalności, mecz zakończył się wynikiem 1:1, bo do wyrównania doprowadził niejaki Marc Keller. Cały turniej natomiast wygrali Anglicy, którzy ograli zarówno Włochów, jak i Francuzów. Przegrali tylko z Brazylią, dla której jedynego gola zdobył Romario. Królem strzelców, z trzema trafieniami, został z kolei Alessandro Del Piero.
– Zawsze będę pamiętać reklamę, która wtedy była za bramką. Celowałem w „A” w napisie „La Poste”, ale po kopnięciu piłka leciała metry od celu, w zupełnie inną bandę! Chłopiec do podawania piłek juz rzucił się w jej stronę. Powinien mieć do mnie więcej zaufania! Gole takie, jak ten, zdarzają się raz na całą karierę. Próbowałem powtórzyć to wiele razy. Czy na meczu, czy na treningu, z murem i bez. Nie dało rady. Piłka już nigdy nie podkręciła się w taki sposób. To był piękny gol, niezapomniany, także dla mnie – wspomina Roberto Carlos.