Nadszedł ten dzień. Dzień zwycięstwa. Balon oczekiwań wobec reprezentacji Polski napompowany do granic możliwości. Dziś – z perspektywy czasu – nie do końca wiemy dlaczego. Może dlatego, że byliśmy tak strasznie głodni występu na wielkiej imprezie? A może rzeczywiście wierzyliśmy, że umiejętności naszych piłkarzy pozwolą im sięgnąć po… medal mistrzostw świata?

Tak, były takie głosy. Jedziemy po medal. Naprawdę.

„Kiedy wyjeżdżali z Tedżon, żegnał ich Mazurek Dąbrowskiego. Po przyjeździe do Pusan, przed hotelem Westin powitał ich transparent po polsku i koreańsku „Życzymy zwycięstwa”.”
– Sport.pl, 3 czerwca 2002.

Embed from Getty Images

Przed meczem sztab i działacze zabawili się w typowanie wyniku. Każdy wrzucił do puli po sto dolarów. Żaden z siedemnastu typów nie przewidywał przegranej. Wygrany miał postawić bankiet. – Wydamy wszystko, bo hotel jest drogi – żartował prezes PZPN, Michał Listkiewicz. 

Hotel rzeczywiście był konkretnie wypasiony, położony nad samym oceanem. Nasi reprezentanci zajęli całe ósme piętro, mieszkając w dwuosobowych pokojach. Entuzjazmem i luzem na przedmeczowej konferencji prasowej emanował trener Apoloniusz Tajner Jerzy Engel. 

– Trener musi mieć otwartą głowę, luz i spokój. Teraz, po tych wszystkich przygotowaniach, jesteśmy już jak klocki lego. Jeden idealnie pasuje do drugiego, wspaniale go uzupełnia, a razem tworzy piękną całość. Mam dwie marynarki, a w kieszeniach dwa składy. Którą założę, ten skład zagra – mówił. 

Niestety – jak wszyscy doskonale wiemy, Polacy swój pierwszy mecz przegrali. Nie przynieśli totalnego wstydu, ale marzenia o wielkiej i niepokonanej drużynie rozsypały się jak domek z kart. Świetnie dla Trojmiasto.pl opisał to redaktor Tomasz Jagodziński.

„Cudu nie było, bo i być nie mogło. Cud zdarza się raz na 100 lat, a limit na ten wiek już wyczerpaliśmy awansując do finałów piłkarskich mistrzostw świata. Przegrana naszej reprezentacji z Koreańczykami jest całkowicie zasłużona i bezdyskusyjna.”

I nasz ulubiony cytat z tego samego tekstu.

„W moim odczuciu inauguracja mundialu z udziałem biało-czerwonych rozpoczęła się od skandalu. Chodzi o polski hymn, który został był odśpiewany przez wybitną artystkę, Edytę Górniak. Byłem mocno zdegustowany interpretacją Mazurka Dąbrowskiego w jej wykonaniu, która przypominała zawodzenie w murzyńskiej knajpie.”

Co było po meczu z Koreą? Oczywiście optymizm, który w sposób szczególny przejawiał prezes Michał Listkiewicz. 

– Nie przejmujmy się, przecież mamy tyle samo punktów co Francja i inne sławne drużyny… – mówił po spotkaniu. 

Wiara w narodzie była ogromna. Przed telewizorami zasiadło rekordowe osiem milionów kibiców. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że to początek rychłego końca reprezentacji Polski na tamtym mundialu. Na koniec cytat z Jerzego Engela. 

– Okazało się, że taki turniej jest bardzo trudny. Marzyliśmy o pierwszym miejscu w grupie, teraz musimy to zweryfikować. Argentyna w 1990 roku także przegrała swój pierwszy mecz, a potem doszła do finału.